środa, 29 kwietnia 2009

Na zakończenie słów miłych kilka

Szkoła jaka jest każdy widzi, ale czas w niej spędzony jest najlepszym okresem w naszym życiu. Nie brakuje w niej małych porażek i wielkich zwycięstw, chwile dobre przeplatają się z tymi złym, jest czas nudy i czas zabawy. Jednak niezaprzeczalnie szkoła daje każdemu coś wartościowego, coś cennego, dla każdego jest to coś innego. Ja na zakończenie w moim blogu chcę napisać właśnie o tych wszystkich dobrych rzeczach które dała mi szkoła.

Dla mnie tą najcenniejszą rzeczą są przyjaciele i znajomi, to dzięki tej instytucji poznałam masę wspaniałych osób, które zmieniły moje życie na lepsze. O naszych przyjaźniach wielokrotnie decyduje przypadek, np. wybór ławki, tak było w moim przypadku. Jakie to dziwne, że dzięki szkole poznajemy ludzi, których w innych okolicznościach nigdy byśmy nie poznali. Moi przyjaciele byli niejednokrotnie moją jedyna motywacją, aby iść do szkoły. To dzięki nim poszerzyłam moje horyzonty o nowe, nieznane do tej pory zainteresowania. Ich obecność rozpraszała godziny nudy, których niemało w szkole.

Z przyjaciółmi wiąże się druga rzecz, która najbardziej podobała mi się w szkole, a mianowicie wycieczki szkolne. Każda wycieczka była wspaniałą przygodą, pełna niezapomnianych wydarzeń. W trakcie tych wyjazdów ludzie stawali się bardziej otwarci, bo nie byli uwięzieni w sztywnych murach szkoły, które nieraz ich tłamsiły. Teraz mam masę wspomnień z nimi związanych, do których często wracam na klasowych spotkaniach i z których wszyscy się śmieją. Właśnie te wspomnienia są najcenniejsze, bo pokazują jakim wspaniałym okresem jest młodość.

Teraz wkroczyłam w ostatni okres edukacji, studia. Mam nadzieję, że pełen on będzie zabawy, uśmiechu. Moim zdaniem studia nie służą wyłącznie temu, aby zdobywać wiedzę, ale przede wszystkim po to by móc jeszcze się wyszaleć, przed tym jak całkowicie wejdziemy w dorosłość. Dlatego wam wszystkim życzę dobrej zabawy i dziękuje za to, że zechcieliście czytać moje wpisy. Chciałam wam pokazać jak ja patrzę na szkołę i mam nadzieje, że może niektórych zainspirowało to do tego aby spojrzeć na nią z innej strony.

czwartek, 23 kwietnia 2009

" KTO ZA TOBĄ W SZKOLE GANIAŁ......."

W takim samym stopniu w jakim szkoła jest siedliskiem bakterii, jest również siedliskiem miłostek, zauroczeń i prawdziwych miłości. Wariantów jest nieskończenie wiele, może być miłość do kolegi z ławki, do nauczyciela, miłość nieszczęśliwa, skryta, a nawet tragiczna. Widzimy wiec, że analogia do zarazków nie jest taka bezpodstawna, bo tak jak zarazki, tak miłość w szkole atakuje wszystkich.

Nie ma się czemu dziwić, gdyż spędzając w niej tyle czasu trzeba czymś zabić te godziny nudy, a nie ma nic prostszego jak się zakochać. Często obiektami westchnień jest nauczyciel, przy czym jest kilka warunków które musi on spełnić. Po pierwsze, powinien być we względnie młodym wieku i na pewno musi być atrakcyjny. Mile widziane było by poczucie humoru, ale ten warunek nie jest konieczny. Łatwo sobie wmówić uczucie do kogoś kto imponuje nam swoją wiedzą, jest inteligentny i potrafi z pasją przekazywać swoją wiedzę. Przy kimś takim rówieśnicy wydają się niedojrzali, dziecinni i nieciekawi. Zauroczenie w nauczycielu daje jedną korzyść, a mianowicie aby zwrócić jego uwagę na naszą osobę zaczynamy się uczyć. Jednak żadko kiedy potrafi to uczucie być skryte tak głeboko, że inni się nie dowiedzą. Zaczynają się wtedy szykany ze strony kolegów i koleżanek. Na lekcji z tym nauczyciele ma miejsce nieustająca obserwacja. Każdy ma nadzieje, że ujrzy coś co jego albo ją zdradzi. Na dłuższą metę jednak ten wariant jest niemożliwy do istnienia, bo przepaść między uczniem a pedagogiem jest zbyt wielka, i nie chodzi tu wyłącznie o różnice weku.

O wiele korzystniej jest skierować swoje uczucia do kolegi, bo stoimy wtedy na równorzędnej pozycji. Po za tym z nim możemy spotykać się całkowicie legalnie. Szkoła daje nam tą możliwość że dzięki niej możemy poznać nasz obiekt zainteresowań. Wystarczy by nasz koleżanka wypytała jego kolegę i wszyto już o nim wiemy. Nieraz sytuacje te przypominają manewry wojskowe, albo podchody. Dla otoczenia niewątpliwie najciekawsza sytuacje jest wtedy gdy tworzy się para w klasie a następnie się rozstaję. Wtedy można obserwować takie sytuacje, że najlepsze filmy takiej rozrywki nam nie zapewnią. Następuje zazwyczaj podział klasy na trzy grupy. Pierwsza popiera dziewczynę, druga grupa chłopaka , a ostatnia stara się być jak najbardziej neutralna.

Jak widzimy uczucia powodują nie małe zamieszanie, ale gwarantują jedno, brak nudy. Mili moi jeżeli więc się nudzicie to nic prostszego, aby zabić nudę- zakochać się. Nie ważne w kim, nieważne kiedy ważne żeby w ogóle kiedyś.

niedziela, 19 kwietnia 2009

"Gdy przyjdą te cieplejsze dni"

Szkoła jest naszym obowiązkiem i czy nam się chce, czy nie mamy musimy do niej uczęszczać, przynajmniej do pewnego czasu. Jednak, gdy tylko zrobi się trochę cieplej i wszyscy przebudzą się z zimowego snu i odrodzi się energia, chciało by się powiedzieć nie dzisiaj nie idę,bo......





  1. ...bo trawa jest za zielona, kwiaty za mocno pachną, a słońce za mocno świeci.


  2. ...bo to najlepszy czas by się zakochać.że się nie zdarzyć nigdy.


  3. ...bo do wakacji już tak niedługo, tuz tuz.


  4. ...bo w autobusie ścisk i gorąco.


  5. ...bo taki dzień jak dziś nigdy już się nie powtórzy i zal go spędzać w szkole.


  6. ...bo nie przychodząc na lekcje zrobimy dla pani prezent, będzie miała wolne.


  7. ...bo jutro może być koniec świata.


  8. ...bo sen jeszcze się nie skończył.


  9. ...bo trzeba kiedyś pójść na wagary.


  10. ...bo trzeba już się szykować na imprezę


Koncentracja wśród uczniów w takie dni osiąga najniższy poziom. Wszystko ich rozprasza, są pobudzeni, nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. Tacy już są ludzie młodzi, ze gdy tylko przyjdą te cieplejsze dni krew zaczyna szybciej krążyć mają nadmiar energii, który należy gdzieś rozładować. Szkoła jest niestety wtedy jednym z najgorszych miejsc, bo trzeba siedzieć w zamkniętych czterech ścianach. Wtedy nawet najbardziej interesujące lekcje wydają się nudne, a człowiek żyje tylko myślą ze niedługo koniec. Przymus szkolny jest wtedy najbardziej uciążliwy. Pamiętam jak sama się wtedy męczyłam. Dlatego proponuje, żeby w końcu nauczyciele zauważyli ten fakt i spróbowali w interesujący sposób to rozwiązać. Może powinni prowadzić lekcje w terenie, albo nie prowadzić tych typowo teoretycznych, bo i tak z nich pożytku za wielkiego nie będzie. Jeżeli ktoś znajdzie rozwiązanie tej sytuacji to niech do mnie piszę. Ja z chęcią przeczytam jak inni patrzą na te sytuację i całkiem możliwe,że w przyszłości którąś z propozycji sama wykorzystam jako pedagog.

środa, 15 kwietnia 2009

Do bigu, botowi, start. Czyli wyścigi pedagogiczne.

Dużo się ostatnio mówi o wyścigu szczurów wśród uczniów. Autorzy artykułów przytaczają masę przykładów dzieci, które prawie wcale nie mają dla siebie czasu, bo spędzają go na zajęciach dodatkowych i korepetycjach. Męczarnia ta ma w przyszłości przynieść wymierny zysk w postaci dobrze płatnej pracy na wysokim stanowisko. Tylko czy to wynagrodzi im zmarnowane dzieciństwo? Ale ja chcę napisać o innym wyścigu , mianowicie o wyścigu wśród nauczycieli, którzy pragną okazać się najlepszymi wśród pedagogów. Jest to temat, który nie doczekał się jeszcze żadnych naukowych opracowań i dla mnie wydaje się tematem ciekawszym od pierwszego.
Wyżej wymienione zjawisko może mieć dwie formy. Pierwsza to uzyskanie jak najwyższych wyników w nauczaniu. Pedagodzy, aby tego dokonać starają się jak najszybciej zrealizować program, uzupełniając go wiedzą nadprogramową. Cierpią na tym uczniowie, bo nauczyciel nie ma czasu żeby zatrzymać się nad trudniejszymi zagadnieniami, których oni nie rozumieją. Lekcja nie wystarcza by przerobić cały materiał , więc otrzymują oni dużo materiału do pracy samodzielnej. Nauczyciel nastawiony na ten cel zajmuje się przede wszystkim młodzieżą najzdolniejszą, która ma szanse wystartować w olimpiadach, tym samym udowadniając jakim dobrym specjalistą jest nauczyciel prowadzący i podnoząc jego prestiż zawodowy. Istnieje także swoista licytacja wśród pedagogów, który z nich ma więcej uczniów piątkowy, u którego w klasie jest wyższa średnia, a którego podopieczni zrobili jakiś niecodzienny projekt.
Druga odmianą jest wyścig w uzyskaniu jak największej popularności wśród uczniów. W tym celu nauczyciel zaczyna się " kumplować" ze swoimi podopiecznymi, nagina reguły, zawyża oceny i niekiedy oczernia swoich kolegów po fachu. Wydawaćby się mogło, że stworzona zostaje sytuacja idealna dla uczniów, ale zawsze jest jakieś ale. Układ ten jest bardzo dobry, ale tylko do momentu, gdy przejmuje nas inny nauczyciel. Wtedy wychodzą wszystkie braki i trzeba je nadrabiać kosztem czsu wolnego.
Myślę, że najlepszym sposobem, aby nie popaść w te dwie skrajności jest wyśrodkowanie. Nauczyciel powinien dążyć do tego, aby jego uczniowie otrzymali jak najwięcej wiedzy, ale przy uwzględnieniu ich tempa nauki, a także zwracając uwagę na uczniów słabszych, którzy czasami nie nadążają. Powinnien także podchodzić do uczniów z sympatią, ale baz zbytniego kumplowania się, pamiętając o tym, że muszą oni odczuwać do niego szacunek i respekt.

sobota, 11 kwietnia 2009

Kużnia talentów

Funkcji, które pełni szkoła jest wiele, przekazywanie wiedzy, socjalizacja, wyrównywanie szans. Ja, jednak chciałam bym opowiedzieć o funkcji która rzadko kiedy jest dostrzegana, a jeśli już, to nie jest lubiana przez nauczycieli. Mam na myśli rozwój artystyczny.Ławki, krzesła, zeszyty są dowodem jak szkoła rozwija wśród młodzieży artyzm. Uczeń nie marnuje czasu, gdy lekcja go nie interesuje, on tworzy sztukę. Wśród młodzieży cieszy się szczególnymi względami plastyka, a konkretnie rysunek. Biorą oni przykład z dawnych mistrzów i głównie skupia się na człowieku, na jego anatomii. Fascynacja ludzkim ciałem jest niezaprzeczalna. Z obserwacji można stwierdzić, że uczniowie starają się osiągnąć mistrzostwo w rysowaniu detali, bo prób rzeczywistego oddania poszczególnych części ludzkiego ciała jest wiele.Poloniści też mogą być dumni ze swoich podopiecznych, bo poezja znajduje się także na liście ich zainteresowań. Powstają utwory opasujące najskrytsze i najsilniejsze uczucia, które kłębią się w człowieku. Wiersze te mogą się wydawać nieskomplikowane i proste, ale nie można im odmówić tego, że przemawiają do odbiorcy i są zrozumiałe dla wszystkich. Możemy też zauważyć wpływ globalizmu, gdyż coraz częściej tworzą oni w językach obcych, szczególnym powodzeniem cieszy się angielski. Tematyka jest różnorodna, jednak zawsze w centrum pozostaje człowiek.Jak widzimy ludzie młodzi mają duszę artystyczną, która zmusza ich do tworzenia nawet w czasie trwania lekcji. Potrzeba ta jest tak silna, że nie da się jej zignorować. Apeluje więc do nauczycieli, pozwólcie tworzyć młodzieży. Nie gańcie ich za to, że chcą mieć trochę piękna w życiu i dzielą się swoimi przeżyciami z innymi za pomocą sztuki. Kto wie może wśród nich odkryjecie talent na miarę Michała Anioła lub Szekspira

czwartek, 9 kwietnia 2009

Sztuka kamuflażu

Nie od dziś wiadomo, że duża część uczniów nie lubi się uczyć. Powodów jest dużo: zajmuje to za dużo czasu, jest to czynność monotonna i raczej nudna, poza tym jest wiele innych ciekawszych zajęć na które możemy poświęcić swój cenny czas. Jednak szkoła jest obowiązkowa i całkiem dobrze jest mieć w niej dobre wyniki. Jednym z warunków ich uzyskania jest sprawianie wrażenia pilnego i systematycznego ucznia wśród nauczycieli, ponieważ patrzą wtedy na nas przychylniejszym okiem. Powstaje, więc pytanie co zrobić żeby stworzyć taki wizerunek swojej osoby bez ciągłego siedzenia w książkach? Metod jest wiele, ja przedstawię kilka z nich.
Najbardziej skuteczną metodą jest "przylepienie" się do osoby zdolnej, która zawsze jest przygotowana do lekcje i ma odrobione zadania domowe. Dzięki temu możemy się posłużyć się jej notatkami na lekcji i zdobyć aktywność , spisać pracę domową. Jest jednak jeden warunek który musimy spełnić, żeby metoda zadziałała. Mianowicie musimy sprawić żeby ta osoba nas polubiła, stać się dla niej kim bliskim. Najbardziej dogodną sytuacją jest siedzenie z nią w jednej ławce, ponieważ wtedy nie tylko możemy od niej spisać pracę domową, ale może ona nam pomocy gdy mamy sprawdzian bądź kartkówkę. Jeżeli taki układ utrzymuje się przez dłuższy okres wtedy dochodzi się do takiej wprawy, że nauczyciel nie będzie w stanie wyłowić momentu w którym następuje "współpraca". Trzeba jednak pamiętać, że osobie zdolniejszej taki system może się znudzić, może poczuć się wykorzystywana, dlatego trzeba zadbać, żeby więzi przyjaźni były silne i żeby nie znudziła się nami.
Inną metodą jest "wymiana handlowa". Polega ona mniej więcej na tym, że my mając wiedzę i notatki z jakieś dziedziny wymieniamy się nim z drugą osobą która też posiada jakąś wiedzę. Najczęściej osoby te są dobre w różnych przedmiotach dlatego się uzupełniają. Głównym plusem tej metody jest to, że zajmujemy się tylko tym co nas interesuje, przedmiotem do którego posiadamy predyspozycje, a korzyści są obustronne. Przy takim systemie nauczyciele postrzegają nas jako osoby o wszechstronnych zdolnościach lub jako osoby które nawet z przedmiotów które je nie interesują potrafią się przygotować.
Kolejna metoda jest dość szeroko stosowana, a bazuje ona na naszych doświadczeniach i wiedzy ogólnej. W czasie lekcji wygląda to mniej więcej tak: nauczyciel zadaje pytanie, odpowiedzi udzielają osoby które się przygotowały my natomiast w głowie szukamy doświadczeń na bazie których możemy uzupełnić wypowiedź kolegi. Metoda ta ma jednak zasadnicze minusy. Po pierwsze pytania muszą być dość ogólne i nie mogą być z nauk ścisłych, gdzie trzeba mieć wiedzę szczegółową. Po drugie niektórzy nauczyciele żądają wyłącznie konkretów, więc nasza metoda do niczego się nie przyda.
Jak widzimy czasami wystarczy dobry pomysł by osiągnąć całkiem niezłe oceny w szkole. Musimy tylko uważać, żeby nie trafić na nauczyciela który będzie lepszym graczem od nas. Szkoła jako instytucja która ma nas przystosowć do życia , uczy nas wielu przydatnych umiejętności.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Święty spokój

Jeżeli mówimy o szkole to najczęściej patrzymy na nią z perspektywy ucznia lub nauczyciela, co poniekąd jest zrozumiałe, gdyż biorą w tym procesie bezpośredni udział. Ale jeszcze jeszcze ktoś kto jest związany ze szkoła, a mianowicie rodzice. Spójrzmy na szkołę okiem ludzi którzy posyłają swoje pociechy do tej instytucji. Czy robią oni to tylko dla tego, że chcą wykształcić swoje dzieci? Czy może istnieją jeszcze jakieś inne powody, nie koniecznie tak oczywiste i tak chętnie eksponowane przez społeczeństwo?
Zastanówmy się co szkoła daje rodzicom. Odpowiedz jest prosta wolność. Dzięki szkole rodzice od szóstego roku dziecka pozbywają się go na co najmniej sześć godzin dziennie z domu. W tym czasie mogą pracować, studiować, czy po prostu sobie odpoczywać. Powrót dziecka nie oznacza, że nasz rodzic teraz nie ma wyjścia i musi się nim zająć, ponieważ szkoła daje mu do ręki skuteczne argumenty. Praca domowa. Przyjrzyjmy się sytuacji, gdy zmęczony tata wraca do domu z pracy, a jego dziecko chcę się z nim bawić. Ojciec marzy tylko o tym, aby się położyć na kanapie i zasnąć. Co ma więc zrobić? Nic łatwiejszego wystarczy, że ojciec spyta" odrobiłeś lekcje" i ma co najmniej godzinę spokoju. W sytuacji, gdy dziecko odrobiło już pracę domową są inne argumenty których używają rodzice, mianowicie nauka do kartkówki, sprawdzianu. Co bardziej przebiegli rodzice dodatkowo zapisują swoje dzieci na zajęcia dodatkowe przez co ich czas wolny przedłuża się. Niekiedy stworzona jest taka sytuacja gdzie dziecko ma tak przepełniony plan dnia, że dom staje się tylko miejscem do spania.
Szkoła jest także pretekstem dla rodziców, aby móc pochwalić się swoimi pociechami i dzięki temu zabłyszczeć wśród swoich znajomych. Najczęściej takie sytuacje mają miejsce podczas spotkań towarzyskich. Rozpoczyna się niewinnie, najpierw neutralne tematy które najczęściej nie wzbudzają entuzjazmu do momentu, gdy padnie temat szkoły. Od tego momentu akcja przebiega już szybko. Jeden rodzic niby mimochodem wspomina, że jego Jaś dostał bardzo dobrą ocenę z trudnego testu z historii. Wyzwanie zostało rzucone i nie może pozostać bez odpowiedzi. Zaczyna się swoista licytacja. Rodzice się prześcigają w wychwalaniu swoich pociech. Na koniec można odnieść wrażenie, że ów dzieci to mali geniusze, które niedługo zaczną robić doktorat pomimo tego. że mają sześć lat.
Na koniec zostawiłam moją ulubioną "funkcje" jaką pełni szkoła dla rodziców. Szkoła mianowicie jest wymówką i swoistym rozgrzeszeniem dla wszelkich błędów wychowawczych rodziców. Dlaczego dziecko ma złe stopnie? Ponieważ nauczyciele się uwzięli, program jest za trudny, nie wiąże się to z tym, że rodzice w ogóle nie poświęcają czasu swoim dzieciom. Dlaczego zaczynają wpadać w nałogi? Odpowiedź według rodziców jest prosta. To wszystko wina szkoły, która jest zbyt stresująca, bo przyjmuje uczniów patologicznych, którzy demoralizują tych "dobrych". Nie dostrzegają albo nie chcą dostrzegać swoich błędów wychowawczych i problemów z którymi borykają się ich dzieci. Łatwiej obwiniać kogoś niż przyznać się porażki wychowawczej.
Na zakończenie na szczęście mogę stwierdzić, że powyższy model rodzica jest okazem dość rzadkim i większości rodzicom naprawdę chodzi o dobro dzieci.