niedziela, 5 kwietnia 2009

Święty spokój

Jeżeli mówimy o szkole to najczęściej patrzymy na nią z perspektywy ucznia lub nauczyciela, co poniekąd jest zrozumiałe, gdyż biorą w tym procesie bezpośredni udział. Ale jeszcze jeszcze ktoś kto jest związany ze szkoła, a mianowicie rodzice. Spójrzmy na szkołę okiem ludzi którzy posyłają swoje pociechy do tej instytucji. Czy robią oni to tylko dla tego, że chcą wykształcić swoje dzieci? Czy może istnieją jeszcze jakieś inne powody, nie koniecznie tak oczywiste i tak chętnie eksponowane przez społeczeństwo?
Zastanówmy się co szkoła daje rodzicom. Odpowiedz jest prosta wolność. Dzięki szkole rodzice od szóstego roku dziecka pozbywają się go na co najmniej sześć godzin dziennie z domu. W tym czasie mogą pracować, studiować, czy po prostu sobie odpoczywać. Powrót dziecka nie oznacza, że nasz rodzic teraz nie ma wyjścia i musi się nim zająć, ponieważ szkoła daje mu do ręki skuteczne argumenty. Praca domowa. Przyjrzyjmy się sytuacji, gdy zmęczony tata wraca do domu z pracy, a jego dziecko chcę się z nim bawić. Ojciec marzy tylko o tym, aby się położyć na kanapie i zasnąć. Co ma więc zrobić? Nic łatwiejszego wystarczy, że ojciec spyta" odrobiłeś lekcje" i ma co najmniej godzinę spokoju. W sytuacji, gdy dziecko odrobiło już pracę domową są inne argumenty których używają rodzice, mianowicie nauka do kartkówki, sprawdzianu. Co bardziej przebiegli rodzice dodatkowo zapisują swoje dzieci na zajęcia dodatkowe przez co ich czas wolny przedłuża się. Niekiedy stworzona jest taka sytuacja gdzie dziecko ma tak przepełniony plan dnia, że dom staje się tylko miejscem do spania.
Szkoła jest także pretekstem dla rodziców, aby móc pochwalić się swoimi pociechami i dzięki temu zabłyszczeć wśród swoich znajomych. Najczęściej takie sytuacje mają miejsce podczas spotkań towarzyskich. Rozpoczyna się niewinnie, najpierw neutralne tematy które najczęściej nie wzbudzają entuzjazmu do momentu, gdy padnie temat szkoły. Od tego momentu akcja przebiega już szybko. Jeden rodzic niby mimochodem wspomina, że jego Jaś dostał bardzo dobrą ocenę z trudnego testu z historii. Wyzwanie zostało rzucone i nie może pozostać bez odpowiedzi. Zaczyna się swoista licytacja. Rodzice się prześcigają w wychwalaniu swoich pociech. Na koniec można odnieść wrażenie, że ów dzieci to mali geniusze, które niedługo zaczną robić doktorat pomimo tego. że mają sześć lat.
Na koniec zostawiłam moją ulubioną "funkcje" jaką pełni szkoła dla rodziców. Szkoła mianowicie jest wymówką i swoistym rozgrzeszeniem dla wszelkich błędów wychowawczych rodziców. Dlaczego dziecko ma złe stopnie? Ponieważ nauczyciele się uwzięli, program jest za trudny, nie wiąże się to z tym, że rodzice w ogóle nie poświęcają czasu swoim dzieciom. Dlaczego zaczynają wpadać w nałogi? Odpowiedź według rodziców jest prosta. To wszystko wina szkoły, która jest zbyt stresująca, bo przyjmuje uczniów patologicznych, którzy demoralizują tych "dobrych". Nie dostrzegają albo nie chcą dostrzegać swoich błędów wychowawczych i problemów z którymi borykają się ich dzieci. Łatwiej obwiniać kogoś niż przyznać się porażki wychowawczej.
Na zakończenie na szczęście mogę stwierdzić, że powyższy model rodzica jest okazem dość rzadkim i większości rodzicom naprawdę chodzi o dobro dzieci.

7 komentarzy:

  1. Katarzyno skąd te negatywne nastawienie;P?? Co prawda masz rację, bo szkoła zajmuje znaczną część czasu dziecka..ale żeby od razu rodzic zasłaniający się pracą domową? Przecież to zwykła troska o stopnie i przyszłość swoich latorośli! Kochający rodzice nawet w natłoku spraw znajdą chociażby te 30 minut żeby spędzić je z dzieckiem. Jednak... może i czasem zdarzają się tak okrutni i bezwzględni rodzice...oby jak najrzadziej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Paulino, uważam, że rodzice najzwyczajniej w świecie nie mają czasu na odrabianie z dziećmi prac domowych - wiadomo trzeba spędzać czas ze swymi dziećmi, lecz w natłoku róznych obowiązków, przeróżnych zajęć idt my rodzice nie możemy zajmować się pracami domowymi dzieci. A poza tym nauczyciele zadają za dużo prac domowych. Rolą nauczyciela jest nauczenie dziecka a nie marnowanie czasu nas rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony ale jak się nad tym głębiej zastanowić to niekoniecznie świadomie ale jednak ten mechanizm funkcjonuje podobnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że to nie jest do końca tak, że rodzice przez szkołę chcą się uwolnić od swoich dzieci, bo przecież to dla nich najbardziej zależy żeby ich dzieci wyrosły na dobrych i mądrych ludzi. Nie po to wysyłaliby ich na korepetycje albo martwili się żeby dostali na renomowane uczelnie, by zdobyć wykształcenie. Chociaż nie przeczę, że zawsze zdarzają się wyjątki od regóły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się ze przedstawiony przez Ciebie model szkoły i rodziców jest no rzeczywiscie zadki jak sama podalas, chociaz czasami takie sytuacje sie zdarzaja. Ciezko jest to wszystko oceniac bo moze naprawde szkola i uczesczanie dziecie do szkooly jest pewnym dla rodzicow odpoczynkiem i uwonieniem od dzieci, chociaz akurat w moim przypadku nie odczuwalam czegos takiego a prace domowe szczegolnie te pierwsze we wczesnoszkolnej nauce odrabialam z rodzicami wiec mysle ze byl to dodatkowy dla nich obowiazek abym zawsze miala odrobione lekcje i byla przygotowana do zajęć szkolnych:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie- rodzice nie mają dziś dostatecznej ilości czasu dla swych pociech...
    Można to zauważyć dosłownie wszędzie...

    Dostrzegam również zauważone przez Ciebie zjawisko "tworzenia" geniuszy, dzieci "wysokiej jakości", które mnie niezmiernie przeraża. W Warszawie powstały już oddziały uniwersyteckie dla dzieci w wieku szkoły podstawowej.
    Rodzice mogą posyłać tam swych przyszłych Einsteinów, aby uczyli się materiału z bynajmniej niebanalnego, szerokiego zakresu, trudnego do przyjęcia nawet dla uczniów gimnazjum...

    W tych wszystkich negatywach usiłuję odnaleźć pozytywy- fakt, iż teraz mówi się o tym, że nie ukrywa się problemu czasu, jaki poświęcają rodzice dla dzieci i jakość tego czasu- daje dużo do myślenia pedagogom, a miejmy nadzieję, że przyczyni się w przyszłości do polepszenia tej sytuacji.

    Może w przyszłości praca nie będzie poświęcać rodzicom tyle czasu, będą oni mieli więcej energii i zapału do wychowywania swoich dzieci?!
    Należy myśleć optymistycznie!
    Mówią, iż wiara czyni cuda!!!!



    Kiedyś w podstawówce miałam nauczycielkę, która mówiła, że na przerwę świąteczną nie należy zadawać pracy domowej, ze względu na to, że jest to czas odpoczynku i świętowania.
    Święta zasada tak na przyszłość ;)))))

    OdpowiedzUsuń
  7. takie życiowe :} chwali się : )

    OdpowiedzUsuń