środa, 15 kwietnia 2009

Do bigu, botowi, start. Czyli wyścigi pedagogiczne.

Dużo się ostatnio mówi o wyścigu szczurów wśród uczniów. Autorzy artykułów przytaczają masę przykładów dzieci, które prawie wcale nie mają dla siebie czasu, bo spędzają go na zajęciach dodatkowych i korepetycjach. Męczarnia ta ma w przyszłości przynieść wymierny zysk w postaci dobrze płatnej pracy na wysokim stanowisko. Tylko czy to wynagrodzi im zmarnowane dzieciństwo? Ale ja chcę napisać o innym wyścigu , mianowicie o wyścigu wśród nauczycieli, którzy pragną okazać się najlepszymi wśród pedagogów. Jest to temat, który nie doczekał się jeszcze żadnych naukowych opracowań i dla mnie wydaje się tematem ciekawszym od pierwszego.
Wyżej wymienione zjawisko może mieć dwie formy. Pierwsza to uzyskanie jak najwyższych wyników w nauczaniu. Pedagodzy, aby tego dokonać starają się jak najszybciej zrealizować program, uzupełniając go wiedzą nadprogramową. Cierpią na tym uczniowie, bo nauczyciel nie ma czasu żeby zatrzymać się nad trudniejszymi zagadnieniami, których oni nie rozumieją. Lekcja nie wystarcza by przerobić cały materiał , więc otrzymują oni dużo materiału do pracy samodzielnej. Nauczyciel nastawiony na ten cel zajmuje się przede wszystkim młodzieżą najzdolniejszą, która ma szanse wystartować w olimpiadach, tym samym udowadniając jakim dobrym specjalistą jest nauczyciel prowadzący i podnoząc jego prestiż zawodowy. Istnieje także swoista licytacja wśród pedagogów, który z nich ma więcej uczniów piątkowy, u którego w klasie jest wyższa średnia, a którego podopieczni zrobili jakiś niecodzienny projekt.
Druga odmianą jest wyścig w uzyskaniu jak największej popularności wśród uczniów. W tym celu nauczyciel zaczyna się " kumplować" ze swoimi podopiecznymi, nagina reguły, zawyża oceny i niekiedy oczernia swoich kolegów po fachu. Wydawaćby się mogło, że stworzona zostaje sytuacja idealna dla uczniów, ale zawsze jest jakieś ale. Układ ten jest bardzo dobry, ale tylko do momentu, gdy przejmuje nas inny nauczyciel. Wtedy wychodzą wszystkie braki i trzeba je nadrabiać kosztem czsu wolnego.
Myślę, że najlepszym sposobem, aby nie popaść w te dwie skrajności jest wyśrodkowanie. Nauczyciel powinien dążyć do tego, aby jego uczniowie otrzymali jak najwięcej wiedzy, ale przy uwzględnieniu ich tempa nauki, a także zwracając uwagę na uczniów słabszych, którzy czasami nie nadążają. Powinnien także podchodzić do uczniów z sympatią, ale baz zbytniego kumplowania się, pamiętając o tym, że muszą oni odczuwać do niego szacunek i respekt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz